czwartek, 13 marca 2014

Mama wraca do pracy czyli jak oddać dziecko do żłobka...

Prawie dwa lata! Dziękuję za to naszym rządzącym a może raczej wszystkim aktywnym mamom I kwartału, do których się zaliczam. Rok macierzyńskiego to z jednej strony błogosławieństwo...co ja mówię...z każdej strony to super sprawa. do tego doliczyć trochę wolnego jeszcze z brzuszkiem (cudowne czasy) i później prawie trzy miesiące w moim przypadku zaległego urlopu i zrobiły się lata świetlne. Jak tu teraz wrócić do pracy??? Z trudem przypominam sobie jak to było...o matko, w co się ubrać???!!! AAAA...w szafie znoszone spodnie (par - jedna), jakaś podomkowa spódnica, pocerowane i poplamione leginsy, masa różnokolorowych podkoszulków wyglądających na męskie...stop. Ta rewizja mnie wyczerpała i zdołowała. Wniosek jest jeden. Trzeba mężowi uświadomić, że jeśli w trybie natychmiastowym nie udzieli wsparcia finansowego na ciuchy, będzie się wstydził gdziekolwiek ze mną pokazać. Na ogól dość szybko znajduję najgorsze z możliwych ubrań i próbuję w nich udać się do pobliskiego sklepu lub z dzieckiem do szkoły. Dość szybko pada pytanie: "Ty tak chcesz wyjść z domu?" Pytanie okraszone zostaje zdegustowanym spojrzeniem a ja na to odpowiadam "Nie mam innego wyjścia, ale będę przemykać szybko to może mnie nie zauważą". Przy najbliższej okazji okazuje się, że przecież z kasą nie jest aż tak źle, że przecież nie mogę chodzić obszarpana itd.
No więc dobra. Już sobie szukam podstawowej garderoby (będę przygotowana na niespodziewany przypływ gotówki). Teraz pytanie czy ja w ogóle mam gdzie wracać...kilka telefonów, odwiedziny znajomych w pracy i lekka ulga, choć dopóki nie usłyszę konkretów będę się denerwować. Nic na to nie poradzę. Ale ten te,at wymaga osobnego posta.
Teraz najważniejsze. Jak tu zostawiać moją małą, kochaną, upartą, wrzaskliwą, tupiącą nogami, złośnicę z obcymi paniami w żłobku (niestety jedna babcia za daleko, druga babcia, cwaniara, pracuje). No cóż. Panie przedszkolanki będą musiały to jakoś przeżyć. Skoro ja daję rady 24 h na dobę to one chyba też sobie poradzą przez kilka godzinek. Tak czy siak trzeba poszukać jakiegoś dobrze strzeżonego klasztoru.
Na szczęście mam kilka zaprzyjaźnionych młodych mam z nieco starszymi dziećmi więc szybko dostaję namiary i najważniejsze kwestie do przeanalizowania w kontekście żłobka.
Po pierwsze liczy dla mnie opinia, po drugie dojazd, cena i to coś co sprawi, że uznam TAK TO TU:)
Ponieważ za późno okazało się, że jednak mąż nie będzie mógł poświęcić kilku godzin na opiekę z małą (wracam na pół etatu na razie) w grę wchodzi w tej chwili wyłącznie żłobek prywatny.
Po dość szybkiej akcji poszukiwawczej trafiłam na całkiem przyjazne miejsce blisko pracy (to bardzo ważny warunek). Jak dobrze pójdzie, to z pensji zostanie parę groszy po odjęciu za czesne, więc te kilka miesięcy jakoś przeboleję a potem zobaczymy...
Wpisowe zapłacone, na adaptacje jesteśmy umówione...zatem byle do poniedziałku, bo właśnie od następnego tygodnia zaczynamy przygodę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz