piątek, 20 czerwca 2014

Warsztaty fotografii dziecięcej w Krakowie:)

Trochę to trwało ale w końcu piszę o tym, co mocno zmieniło moje podejście do fotografii. To był bardzo udany dzień, choć obawiałam się jak to wszystko się ułoży.
Już sam fakt, że udało mi się zapisać na darmowe Warsztaty fotografii (uwielbiam robić zdjęcia, jeszcze bardziej lubię je potem obrabiać ale cały czas jestem amatorem, który nie ma czasu...albo mu się nie chce, zasiąść przed instrukcją, poczytać fora, blogi itp..). Takiego spotkania po prostu potrzebowałam...z prowadzącymi (bardzo sympatycznymi jak się okazało), prezentacją a przede wszystkim z zajęciami praktycznymi.. i to wszystko w towarzystwie najcudowniejszej istoty na świecie. Moja Milenka spisała się na medal i choć wrażenia nie pozwoliły jej zaliczyć codziennej drzemki (padła w samochodzie już po całej imprezie), nie marudziła no bo jak tu marudzić skoro w koło dzieci, zabawki, piłki, piaskownica...była po prostu w swoim żywiole a ja z czystym sumieniem mogłam zgłębiać tajemnicę przysłony, migawki i ISO:) (no nie byłam najbardziej uważnym studentem drugiej części wykładu - jedna Pani animator na grupkę dzieci, w tym jedno 1,5 roczne to za mało, więc Mili dołączyła do słuchaczy dorosłych).
Może nie usłyszałam wszystkiego, nie wszystko zapamiętałam ale i tak warsztaty otworzyły mi moją własną przysłonę, która do tej pory była w trybie AUTO;)
Od teraz działam na Manualu i może zajmuje to więcej czasu ale i satysfakcja większa i zaczynają się fotki, które cieszą:) Te załączone do dzisiejszego posta robiłam na warsztatach niestety nie na swoim aparacie, choć całkiem fajnie korzystało się z pożyczonych Olympusów, zwłaszcza, że co jakiś czas wymienialiśmy się obiektywami...no niektóre zmieniały spojrzenie na świat:)
Po powrocie do domu niemal od razu polubiłam stronę prowadzących (http://dr5000.com), która stała się nową inspiracją i jednocześnie informacją (oj...jak dużo pracy mnie jeszcze czeka...ale podejmuję wyzwanie;P).
Do warsztatów na pewno będę jeszcze wracać i z chęcią wybiorą się na kolejne...


Cała ławka moja:)

Wszyscy bardzo mocno angażowali się w zadanie...miny mówią same za siebie:)





Widziałam zdjęcia mam blogerek, fotografek i może moje nie należą do najbardziej udanych ale od czegoś trzeba zacząć:) Na modeli w każdym razie nie można narzekać;) I ta ławeczka...chyba sobie taką sprawię w ogrodzie...







Tak...biała ławeczka była bardzo fotogeniczna ale nie tylko ona. Na placu a jednocześnie na planie zdjęciowym znajdowało się drzewo, które także stanowiło świetne tło...nawet najmłodsi to zauważali;)





Wszyscy chętnie zostaliby tam dłużej bo jak fajna zabawa to czasu zawsze braknie.