Mam 36 lat, dwójkę dzieci i niecały rok temu wróciłam do pracy. W pracy jest słabo...zmieniło się wszystko, łąćznie z zarządzającymi. Z dużej firmy zrobiłasię Korpo burdel. Prrzychodzę do pracy i sama wymyślam sobie co mogę zrobić. Czy kogoś to interesuje? Nie jestem pewna...Jestem za to mega zmęczona a moja samoocena wha się od 0 do -1. Wysyłam CV...dużo CV i cisza...ani jednego telefonu. Zaczęłam myślec o czymś na własną rękę ale jak to zrobić nie rezygnując z pracy, która jest jaka jest ale przynajmniej daje (pewnie złudne) jakieś poczucie bezpieczeństwa i dość marną pensję?...
Szukam rozwiązania od dłuższego czasu, jestem zfrustrowana, nie mam czasu dla własnych dzieci co budzi we mnie jeszcze większą frustrację. Ostatnio moja mała, dwulatka rowchorowała się i będąc na opiece zobaczyłam jak bardzo brakuje mi takiego czasu dla domu, rodziny...Jeszcze jakiś czas temu ulegałam trendowi, że bycie mamą na cały etat to rezygnacja z własnego życia, że to poświęcenie a to nie jest tak. Oczywiście wszystko zależy od tego jak ten czas w domu zpędzimy. Możemy zafiksować się wyłącznie na praniu, sprzątaniu i telewizji śniadaniowej ale nie musimy. Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach z internetem, telefonami...W czasach, kiedy kobieta może naprawdę dużo, w czasach, w których nasze dzieci potrzebują nas jeszcze bardziej choć wydaje się, że mają więcej niż my...Ostatnio usłyszałam od mojego syna:- "Mamo, opłacało się wkuwać ten wiersz na blaszkę, bo dostałem tyle nagród''. Na to ja:- "Kochanie, ale Ty nie tylko wykułeś ten wiersz ale ładnie go powiedziałeś i to zostało docenione, Twoja praca i to jak go czujesz"Moje dziecko:- "Ale wiesz, co mamo? I tak w tym wierszu Ty jesteś najważniejsza, bo gdybyś nie uczyła mnie wieczorami, to ja bym tego tak nie powiedział"...kurtyna.