piątek, 2 stycznia 2015

Kolaj i bagagan...czyli święta z dziećmi

Kiedy to było, że w święta można było nicnierobić? W erze bezdzieciowej, kiedy człowiek sam był goniony do różnych zajęć, żeby tylko nie przeszkazał. Święta z jednym dzieckiem są urocze, z dwójką wcale nie podwajają uroku ale da się wytrzymać ale kiedy w grę wchodzi para szkolnych wyrostków dokuczających dwoletniej a w tle co jakiś czas powrzaskuje mały, czteromiesięczny bobas, zaczyna sie robić nieco męczoco. Tak przebiegała nasza wigilia 2014.
Ale po kolei. Na początku życzenia. Jak co roku wszyscy wiedzą, że ta nieco bardziej oficjalna część wieczoru musi być. Generalnie miły zwyczaj o ile wszyscy życzenia składają szczerze, bo jeśli się wkrada kurtuazja a co gorsza zakłamanie to lepiej, żeby od razu przejść do wieczerzy. W tym roku było poprawnie pomijając fakt, że z Milenką na rękach musiałam wszystkim tłumaczyć, że ona pod pojęciem "podzielić się opłatkiem" rozumie "zabrać cały opłatek składającemu życzenia a tak w ogóle, to chyba właśnie coś stworzyła (jeśli chodzi o "zawartość pampersa"poświęce temu więcej miejsca w następnym poście). Nie wiem swoją drogą jak mogła?
Moja mała, słodka córeczka pięknie ubrana i nagle coś takiego??? Nieco zestresowana pośpiesznie poskładałam życzenia, przyjęłam nawet te dotyczące powiękrzenia rodziny, choć te z lekkim poczuciem przesady. Po kilku minutach dołączyłam do mojej siostry, która w sąsiednim pokoju karmiła wrzeszczącego jeszcze chwilę temu Witoma (tak Mija mówi na Wiktora). Okazało się, że nie tylko ja mam juz lekko dość ale miało być teraz lepiej - barszczyk, jedzonko ogólnie rzecz biorąc same przyjemne sprawy...
No właśnie...barszcz...biała bluzeczka Milenki i jej "siama". Swiąteczny nastrój powoli zaczyna trafiać szlag...odliczam w głowie: raz, dwa, trzy i do dziesięciu. Przy rybie było nieco lepiej, pierogi też poszły gładko. Czas na prezenty. Sama była chyba bardziej podniecona tym jak zareagują dzieci na to, co pod choinką ale na początek poszły te dla dorosłych (w tym roku zrobiliśmy losowanie i widełki cenowe do 50 zł). Najwięcej śmiechu było przy mojej mamie, którą wylosował
jej zięć a mój mąż. Dodam tylko, że wcześniej obawiała się właśnie takiego obrotu sprawy, wiedząc to i owo na temat jego umiejętności właściwego dobrania prezentu do osoby (mam tu na myśli siebie - o tym pewnie też kiedyś napiszę:)). Na szczęście mój mąz poradził się mnie (choć to było zakazane ale przecież zasady wiadomo po co są) i pozwolił zadziałać żonie. Sam zakupił (w ramach małego żartu) skarpetki jaskrawo-pomarańczowe dostępne w sieci sklepowej "Lewiatan" oraz kosmetyk z lini "Biały jeleń"... w kostce. Reszta minęła bez większych uniesień. Starszyzna (10 i 9 lat) układała nowe zestawy Lego a malizna w lepszych momentach dała ponieść się magii Mai i innych kreskówek albo po prostu dawała czadu doprowadzając wszystkich do wniosku, że Wigilia 2014 właśnie dobiegła końca.

A teraz wyjaśnienie tytułu posta. Kolaj to nowe słowo Milenkowe oznaczające (dla mniej domyślnych) Mikołaja. Bagagan to wszystko to, co robi się podczas przygotowań świątecznych zwłaszcza w kuchni a co z trudem potem się sprząta:)

Tu jeszcze wszyscy pod wpływem pozytywnego ducha Bożego Narodzenia:)


Maja jest jak "ręce, które leczą"


Nasz nowy członek rodziny...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz