wtorek, 10 lutego 2015

Jeszcze książka nie zginęła:)

Moje dziecko czyta!!! i to dość namiętnie.
Przyznam szczerze, że nasłuchałam się świata, jak to teraz młodzież jest zła, zdemoralizowana i nic tylko komputer i telewizor, narkotyki, sex i alkohol już od najmłodszych lat i już na etapie kochanego niemowlaka ze stachu bombardowałam mojego syna tonami wierszy Jana Brzechwy lub Juliana Tuwina a w przerwach serwowałam muzykę klasyczną albo Fasolki. Niektórzy się śmiali wprost, inni zapewne zaraz po spotkaniu ze mną byli tez tacy, którzy chyba nie do końca wierzyli, że mi się chce. W sumie Ci ostatni mieli rację. Nie chciało mi się...czasami wręcz okrutnie mi się nie chciało ale obraz mojego dziecka ślęczącego z durnowatą miną przed komputerem, albo z miną mniej durnowatą ale za to straszną, pełną pasji do...zabijania, skutecznie mnie motywował. Nastawiłam się na wielkie boje w przyszlości. Na zmuszanie mojego dziecka do zasiadania przed lekturami, tłumacząc, że ani streszczenie ani co gorsza ekranizacja, nie oddadzą pełnej wartości utworu literackiego..i co? I póki co..thu, tfu...Boziu niech tak zostanie na zawsze Amen.
Co prawda teraz zastanawiam zastanawiam się czy z nim wszystko jest dobrze, bo łazi z książką i nie mogę go od niej oderwać. Co czyta? Obecnie Koszmarnego Karolka i chociaż to nie jest może
książka najwyższych lotów ale cieszy mnie jego głośny, szczery śmiech jaki wydobywa się wieczorami  z jego pokoju...chwilę później zazwyczaj dowiaduję się co było jego powodem i sama mam ubaw.
Wnioski? Wychodzi na to, że odrobina zaangażowania, poświęcenia swojego czasu z czasem sie opłaca. Mam nadzieję. Kolejnym powodem do zadowolenia jest...a nich tam, pochwalę się...
Moje dziecko zajęło III miejsce w Gminnym Konkursie Recytatorskim "Brzechwałki". Konkurs na wysokim poziomie, tymbardziej nagroda cieszy. Cieszy tymbardziej, że sama wybrałam mu wiersz, sama z nim ślęczałam wieczorami, próbując wyjaśnić, że recytacja to nie piosenka i z wiersza należy pozbyć się irytującej (i chyba dość mocno promowanej nadal w szkołach) melodii, sprawiającej, że po pierwszych 3-4 wersach, słuchacz wpada w trans i przestaje skupiać się treści poematu.
Jak to powiedział przewodniczący tegorocznego Jury, Pan Maurycy Polaski (znany wszystkim z "Kabaretu Pod Wyrwigroszem"  - "recytując malujemy obraz, mamy zaciekawić słuchacza".
Nie muszę mówić jaka byłam dumna i wzruszona a jednocześnie zmotywowana do dalszej współpracy z moim własnym dzieckiem, synem, z którym dziś stanowiliśmy niezły team. To najlepsze, co przyniosło mi do tej pory życie...

Dodam jeszcze, że do czytania motywowałam Szymka jakis czas temu tabletem;) Zaczęło się od tego, że zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, coraz bardziej wciągając się w wirtualny świat. Po kilku próbach dotarcia, nałożyłam karę i zakaz korzystania z tableta. Kiedy już nieco ochłonęłam, zaczęłam z nim rozmawiać, pokazał mi co robi, w co gra...(nie miałam pojęcia, że tak naprawdę bawi się klockami:) ale o tem potem). Doszliśmy do porozumienia i umówiliśmy się, że tablet owszem, ale tyle samo czasu poświęconego na granie, poświęci czytaniu...
Następnego dnia moje dziecko przepadło a po 40 minutach zaczęłam sie niepokoić, że go coś nie słychać...wchodzę do pokoju i oczą nie wierzę...zamykam drzwi aby raz jeszcze wejść i przekonać się, że nie mam omamów...widzę to samo, tylko teraz wielkie oczy mojego syna skierowane są w moją stronę i zadają pytanie  "no co???" moment póśniej otwiera się buzia i słyszę: "czytam mamo już pół godziny, to będę mógł pograć na tablecie godzinkę???"
Zgodziłam się;P

Mój mały "Sum" i pierwszy sukces!


Czasem w życiu nie widzę sensu...a przecież mam dwa:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz